18.12.2011

W paski i Mikołaje.

Wczorajsze popołudnie, niedzielne wcale nie było leniwe. Mąż zabrał Irysię do Omi, a ja zasiadłam do komputera, stąd wczorajszy wpis. Zadbałam o moją fryzurkę, a także... szyłam!!! Jak mi to dobrze zrobiło.
Bo muszę się do czegoś przyznać, mam początki depresji. Ale nie daję się i chodzę na terapię.
Wiem, że będzie tylko lepiej. Ale dosyć już. Ja szyłam nareszcie, po kilku miesiącach abstynencji!
A oto efekty:
I profesjonalny projekt. Jak widzicie jest to dirndl, niemiecka ludowa sukienka, a mi zostaje jeszcze
do uszycia fartuszek. A jak mi dziecko pozwoli, to zrealizuje jeszcze jeden plan. O, pranie się skonczyło.
Do następnego razu!

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen