Zmieniło się dziecko nasze kochane, bo urosło, a z nim urosło łóżko. Za to pokój Irysi troszkę zmalał
przez ten piękny sosnowy mebel, który przywędrował do nas od kuzynów Irysi, od Fabiana i Liny.
Łóżko przeszło remont generalny, zostało zakonserwowane olejem i z radością jest użytkowane.
Doszły jeszcze nowe zasłonki i baldachim.
Zmieniła się też pogoda, był śnieg...
ale już go nie ma. Z odwilżą przyszły choróbska i teraz jesteśmy wszyscy przeziębieni.
A takich widoków od wczoraj już nie zobaczycie.
Nie zobaczycie już smoczka w irysiowym pysiulku. Wczoraj rano dziecko wyjęło z buzi smoczek,
pokazało tacie i powiedziało: "Kaput, weg schmeisen" "Zepsuty, wyrzucić" po czym radośnie wyrzuciło
do kosza. Irysia dostała brawa i buziaki, ale wieczorem już o nich zapomniała i domagała się smoczka.
Na szczęście tłumaczenie, że smoczka nie ma i go już nie potrzebuje pomogło. I nawet zasnęła sama!
Drobnym drukiem dodam, że w sypialni rodziców, ale to nie pierwszy raz i nie ostatni.
A oto kwiatki, jakie dostałam od mojej Irysi. Była z tatą w ogrodzie, u wujka Siegiego i cioci Uschi.
Wskazała na kwiatki i zapytała "Dla mamy?" i tak oto kwiatki pojawiły się na naszym stole.
Prawda, że mam sprytną córcię?
Czas na ostatnią zmianę, która nastąpiła w przeciągu ostatnich dni, oto nasza sypialnia.
Dzieło jest jeszcze nie skończone, ale efekt już widać. Ściany świetnie wyglądają z białymi meblami,
aż nie mogę się doczekać, kiedy pokój będzie gotowy, kompletny z zasłonkami, drzewkiem oliwnym,
bo takie sobie wymyśliłam. Nawet nie wiecie ile rano mam PAŁERA. Muszę jeszcze raz pomalować
ceglaste paski i gotowe!
Pozdrawiam Was i do zobaczenia!